ron spojrzał na zabudowania gospodarskie i zobaczył, że służba wyciąga z wozowni kolasę podróżną matki.
I rozjaśniło mu się nagle w mózgu.
Te konie pocztowe, przybywające z Montaigu, ten pocztylion, który trzaskał z bata, ta kolasa podróżna, którą wyciągano z wozowni... niepodobna już wątpić: matka wyjeżdża i zabiera go z sobą! Dlatego to go zamknęła, dlatego trzymała go, jak w więzieniu. Przyjdzie po niego w chwili odjazdu, każe mu wsiąść do powozu i dalej w drogę!
Znała tak dobrze przewagę swoją nad synem, że była pewna, iż nie odważy się stawiać jej oporu. Myśl o tej zależności, o której matka jego była tak głęboko przekonana, przyprawiła młodzieńca o rozpacz tembardziej, że odczuwał całą jej rzeczywistość; wiedział sam doskonale, iż skoro znajdzie się wobec matki, nie będzie śmiał jej się sprzeciwiać.
Ale opuścić Maryę, wyrzec się tego życia, pełnego wzruszeń, w które wtajemniczyły go siostry, nie brać udziału w dramacie, jaki przybyli odegrać w Wandei hrabia Bonneville i jego towarzysz nieznany, wydało się Michałowi rzeczą niemożliwą a zwłaszcza hańbiącą. Co pomyślą o nim obie młode dziewczyny?
Michał postanowił narazić się raczej na wszystko, niż znieść podobne upokorzenie. Zbliżył się do okna i zmierzył wzrokiem wysokość: wynosiła około trzydziestu stóp.
Młody baron stał przez chwilę głęboko zadumany; staczał ze sobą widocznie głęboką walkę.
Nareszcie zdecydował się; podszedł do biurka, wyjął z szuflady dosyć znaczną sumę w złocie i naładował niem kieszenie. W tej chwili usłyszał odgłos kroków na korytarzu. Zamknął żywo biurko, rzucił się na łóżko i czekał.
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/156
Ta strona została przepisana.