wieka, na którego Wandejczycy mogli liczyć i wobec którego też nie zadawali sobie żadnego przymusu. Gospoda ta była położona w środku miasta, na samym placu jarmarku, na rogu uliczki, która wychodziła nie na inną ulicę, nie na pola, ale na rzekę Maine, opływającą miasto od południowego zachodu.
Gospoda ta nie miała szyldu.
Sucha wiecha ostrokrzewu, zatknięta pionowo w szczelinę muru, kilka jabłek widniejących za szybą, pokrytą taką warstwą kurzu, że firanki były zupełnie zbyteczne, wskazywały przechodniowi rodzaj zakładu. Goście stali zaś nie potrzebowali wskazówek.
Właściciel tej gospody nazywał się Aubin Krótka Radość.
Aubin było to jego nazwisko rodzinne; Krótka-Radość zaś było to szydercze przezwisko, które nadali mu przyjaciele.
Aubin bowiem wszelką pomyślnością w życiu radował się krótko. Wątły i słabowity z urodzenia, w ucieczce przed poborem do wojska w r. 1814 został postrzelony przez żandarmów i raniony tak ciężko, że musiano mu amputować obie nogi. Mieszczanka z Ancenis, która, go pielęgnowała, zabrawszy rannego z gościńca, gdzie leżał postrzelony, do własnego domu, ofiarowała mu swoją rękę wraz z mająteczkiem, zapewniającym skromny dobrobyt. Oczywiście Aubin propozycyę przyjął; ale, niestety, szczęście jego nie trwało długo: żona umarła w rok po ślubie, zapisawszy mu testamentem cały majątek. Wszelako prawni jej spadkobiercy wystąpili przeciw temu testamentowi i zdołali go obalić, na mocy błędu formalnego, popełnionego przez panią Aubin.
Aubin pozostał tedy równie ubogi, jak był przed ożenkiem, a raczej uboższy jeszcze o dwie nogi. Stąd
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/160
Ta strona została przepisana.