Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/172

Ta strona została przepisana.

dziemy tego pragnęli wszyscy, pani baronowa nam nie odmówi. Widzicie, Janie Oullier — dodał Courtin, uderzając przyjaźnie w kolano swego słuchacza — znam ja dobrze sprawy pana Michel’a.
— W takim razie, do czego my jesteśmy wam potrzebni? co wam przeszkadza żądać od baronowej, i to zaraz, tego, czego tak pożądacie?
— Przeszkadza mi to, że potrzebowałbym do opowiadań dziecka, co, pilnując swoich owiec, słyszało, jak dobijano targu, módz dołączyć poświadczenie tego, który w lesie Chabotiére widział zapłatę krwi. A ty wiesz dobrze, Oullier, kto może poświadczyć, co? Z chwilą, gdy zabierzemy się wspólnie do roboty, baronowa stanie się w rękach naszych miękka, jak wosk. Jest skąpa, ale bardziej jeszcze dumna: obawa hańby publicznej, plotek w okolicy sprawi, że baronowa przystanie na wszystko. Uzna, że ostatecznie panna de Souday, jakkolwiek uboga i córka nieślubna, godna jest syna barona Michel, którego dziad był chłopem, jak my, a ojciec... dosyć!... Wasza panna będzie bogata; nasz młodzieniec będzie szczęśliwy; a ja będę bardzo zadowolony; Cóż temu wszystkiemu można zarzucić? Nie licząc, że będziemy przyjaciółmi, a pominąwszy już próżność, pragnąc waszej przyjaźni, mniemam, że i moja ma swoją wartość.
— Wasza przyjaźń?... — rzekł Jan Oullier, który z trudnością hamował oburzenie, jakie w nim wzbudziła szczególna propozycya Courtin’a.
— Tak, moja przyjaźń — odparł ów. — Kiwaj sobie głową, ale tak jest jednakże. Powiedziałem ci, że nikt nie wie tego o życiu nieboszczyka, pana Michel, co ja; byłbym mógł dodać, że wiem więcej niż ktokolwiek o jego śmierci. Byłem jednym z naganiaczy na linii, na której został zabity, i miałem miejsce akurat na-