Niech mu pan da zadatek, a on niech podpisze zobowiązanie.
— Ale nie mam ani papieru, ani ołówka — odparł podprefekt, który zrozumiał zamiar generała.
— To idźcie do hotelu, do kroćset... A może — ciągnął dalej generał są tu inni, którzy mają owies do sprzedania? Potrzebujemy owsa dla koni.
Jakiś, chłop odpowiedział potwierdzająco, a gdy generał rozprawiał z nim o cenie, podprefekt i człowiek z plackiem mogli się oddalić, nie zwracając uwagi.
Tym człowiekiem, jak nasi czytelnicy domyślili się już niezawodnie, był Courtin. Postarajmy się opowiedzieć, czego też dokonał od rana.
Po rozmowie, jaką miał ze swym młodym panem, Courtin zastanawiaj się długo. Wydało mu się, że prosta denuncyacya nie będzie najkorzystniejsza dla jego interesów. Mogłoby się zdarzyć, że rząd pozostawiłby bez wynagrodzenia tę przysługę jednego ze swoich niższych urzędników. Pozostałby tedy czyn niebezpieczny bez korzyści; albowiem Courtin ściągnąłby na siebie w takim razie nienawiść rojalistów, takich licznych w całym kantonie. Wówczas to powziął ów plan, w który wtajemniczył Jana Oullier’a.
Miał nadzieję, że, popierając sprawy miłosne młodego barona i odnosząc stąd zysk rozumny, zdobędzie życzliwość margrabiego Souday’a, który powinien był, jego zdaniem, bardzo pragnąć tego małżeństwa; zaś na podstawie tej życzliwości mógłby sobie kazać drogo zapłacić za milczenie, które uchroniłoby głowę, taką cenną, jeśli się nie mylił, dla rojalistów.
Widzieliśmy, w jaki sposób Jan Oullier przyjął dobre chęci Courtin’a. Wobec tego Courtin, nie mogąc ubić interesu, który mu się wydawał doskonały, postanowił
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/182
Ta strona została przepisana.