Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/184

Ta strona została przepisana.

— Chcę powiedzieć, że, mojem zdaniem, niema żadnej wątpliwości, iż ta kobieta jest tą, której przybycie nam zapowiedziano, to jest księżną.
— Może niema wątpliwości dla pana; ale dla mnie jest.
— A to dlaczego, generale?
— Bo i ja również otrzymałem zwierzenia.
— Dobrowolne czy mimowolne?
— Czy to można kiedy co wiedzieć z tymi ludźmi!
— Ba!
— Ależ, ostatecznie, co panu powiedziano?
— Nic mi nie powiedziano.
— A więc?
— A więc, gdy pan odszedł, prowadziłem dalej targ o owies.
— Tak; a potem?
— A potem, chłopi, do którego się zwróciłem, żądał ode mnie zadatku; zupełnie słusznie. Ja ze swojej strony zażądałem kwitu; jeszcze słuszniej. Chciał pójść napisać ten kwit do jakiegokolwiek kupca. „Po co?“ — rzekłem — „oto ołówek, macie pewnie przy sobie kawałek papieru; mój kapelusz posłuży wam za stół“. Przedarł list jakiś i dał mi pokwitowanie. Oto jest. Niech pan czyta.
Podprefekt wziął papier i przeczytał:
„Otrzymałem od pana Jana Ludwika Bobier’a pięćdziesiąt franków, tytułem zaliczki na trzydzieści worków owsa, które obowiązuję się dostarczyć d. 28-go b. m.
„D. 14 maja 1832 r.

„Fr. TERRIEN“.

— I cóż? — zauważył podprefekt — ja nie widzę tu informacyi.
— Odwróć pan papier, z łaski swojej.