otaczało żandarmów i ich więźnia, spotykał oblicza mniej przychylnie usposobione; najbliższe były zupełnie groźne a należały widocznie do przywódców, do zwierzchników oddziałów, do kapitanów parafialnych.
Dla tych szkoda było silić się na wymowę; mieli oni niezłomne postanowienie: nie słuchać nigdy i przeszkadzać słuchać innym.
Nie krzyczeli — wyli.
Generał zrozumiał położenie i postanowił zaimponować tym ludziom siłą fizyczną, która ma zawsze taką władzę nad tłumem.
Aubin Krótka-Radość stał w pierwszym szeregu buntowników. Wobec jego kalectwa wyda się to wam osobliwe. Ale Aubin zastąpił sobie swoje kiepskie nogi drewniane doskonałemi nogami z ciała i kości — wsiadł okrakiem na ramiona żebraka olbrzymiej postaci, który, przy pomocy rzemieni, okręcających sztuczne nogi szynkarza, utrzymywał go w tej pozie równie mocno, jak generał trzymał się w siodle. Tak usadowiony, Aubin Krótka-Radość sięgał do wysokości epolet generała i obrzucał go frenetycznemi przekleństwami, nie szczędząc przytem groźnych ruchów.
Generał wyciągnął rękę w jego stronę, pochwycił go za kołnierz kurtki, podniósł w górę, potrzymał tak przez chwilę zawieszonego nad tłumem, i, rzucając go w końcu żandarmowi:
— Schowajcie mi tego poliszynela rzekł — przyprawiłby mnie w końcu o migrenę.
Żebrak, oswobodzony od swego jeźdźca, podniósł głowę i generał poznał idyotę, z którym rozmawiał rano; tylko obecnie idyota miał minę taką sprytną, jak mało kto.
Czyn generała pobudził tłum do śmiechu, ale ten
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/192
Ta strona została przepisana.