śmiech nie trwał długo. Aubin znajdował się w objęciach żandarma, który stał po prawej stronie Jana Oullier’a. Wyjął ostrożnie z kieszeni nóż i zatopił go po rękojeść w pierś żandarma, krzycząc:
— Niech żyje Henryk V! Uciekaj, przyjacielu Oullier!
Jednocześnie żebrak, który, kierowany słusznem uczuciem współzawodnictwa, chciał niewątpliwie odpowiedzieć godnie na atletyczny czyn generała, wsunął się pod jego konia i, ruchem nagłym a silnym, pochwyciwszy generała za but, przerzucił go na przeciwną stronę.
Generał i żandarm upadli jednocześnie: można było przypuszczać, że są obaj zabici. Ale generał podniósł się niezwłocznie i dosiadł konia z równą siłą, jak i zręcznością. Zasiadając się zaś w siodle, uderzył pięścią tak silnie w obnażoną głowę żebraka, że ten, bez najlżejszego krzyku, padł na wznak, jak gdyby miał roztrzaskaną czaszkę.
Ani żandarm, ani żebrak nie podnieśli się; żebrak zemdlał, żandarm umarł.
Jan Oullier ze swojej strony, jakkolwiek miał ręce związane, tak silnie pchnął ramieniem drugiego żandarma, że ten się zachwiał. Oullier przeskoczył przez zwłoki martwego żołnierza i rzucił się w tłum. Ale generał widział wszystko, nawet to, co się działo za nim. Skręcił w bok konia, który skoczył w tę żywą, wezbraną falę, pochwycił Jana Oullier’a, jak poprzednio był pochwycił Aubin’a, i posadził go w poprzek na swoim koniu.
Wówczas posypał się grad kamieni, a kije wróciły do groźnej pozycyi. Żandarmi otoczyli generała i utworzyli dokoła niego szpaler, nastawiając bagnety prze-
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/193
Ta strona została przepisana.