Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/195

Ta strona została przepisana.

zapamięta: w wojnie domowej wszelka krew, przelana bez potrzeby, to więcej niż zbrodnia, to błąd.
Ordynans wpadł galopem na dziedziniec.
— Generale — rzekł oficer — powstańcy uciekają na wszystkie strony. Strzelcy nadchodzą; czy mają ich ścigać?
— Niech się nikt nie rusza! — odparł generał. Pozostawcie wszystko gwardyi narodowej. To przyjaciele, już oni się porozumieją między sobą.
Istotnie, druga salwa oznajmiała, że chłopi i gwardziści narodowi porozumiewali się.
Odgłos tych dwóch salw właśnie usłyszał baron Michel w Logerie.
— Teraz — rzekł generał — chodzi poprostu o to, żeby skorzystać z tego smutnego dnia.
Poczem, wskazując Jana Oullier’a:
— Całe szczęście dla nas — dodał — że ten człowiek sam tylko zna tajemnicę. Czy komunikował się z kimkolwiek od czasu, jakeście go zaaresztowali, żandarmi?
— Nie, generale, nawet znakami, ponieważ ma ręce skrępowane.
— Czy nie widzieliście, żeby uczynił jaki ruch głową, żeby powiedział słowo? Wszak wiecie, że u tych chłopów wystarczy jeden ruch, jedno słowo mówi wszystko.
— Nie generale.
— A więc spróbujmy szczęścia. Kapitanie, każ nakarmić swoich ludzi; za kwadrans ruszamy w drogę.
Żandarmi i gwardya narodowa wystarczą, by utrzymać spokój w mieście; zabieram dwunastu strzelców, żeby wskazywali drogę.