Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/250

Ta strona została przepisana.

puszczając się w kierunku zamku Souday, krzyknął Wandejczykowi: Szczęść Boże, panie Janie Oullier.
— A ty — zwrócił się ten ostatni do Guérin’a — zwołaj wszystkich.
Szuan zdjął drewniany chodak i, zbliżając go do ust, zaczął w niego dmuchać, naśladując wycie wilka.
— Czy sądzisz, że cię usłyszą? — spytał Jan Oullier.
— Napewno.
— W takim razie nie mamy potrzeby czekać na nich tutaj. Idźmy na Odyńcowe rozdroże, będziesz ich wzywał po drodze, a zyskamy w ten sposób na czasie.
— O ile, mniej więcej, wyprzedziłeś żołnierzy? — zapytał Guérin, idąc za Janem Oullier’em.
— O pół godziny z okładem; zatrzymali się przed folwarkiem Pichardiére.
— Pichardiére? — powtórzył Guérin zamyślony.
— Niewątpliwie; Paskal Picaut, którego obudzili, służy im najpewniej za przewodnika. Czy on do tego niezdolny?
— Paskal Picaut nie będzie już służył za przewodnika nikomu: Paskal Picaut już się nie obudzi! odparł Guérin ponurym głosem.
— Aha! rzekł Jan Oullier — a więc tam... to był on?
— Tak, to był on.
— I zabiliście go?
— Bronił się, wołał pomocy; żołnierze byli już przy nas na odległość strzału. Nie było rady!
— Biedny Paskal! — rzekł Jan Oullier.
— Tak — odparł Guérin — pomimo wszystko był to człowiek uczciwy.
— A jego brat? — spytał Jan Oullier. — Jego brat?...