kryjówek, jak było umówione, w nocy z 13-go na 14-ty maja.
— A co! nie mówiłem? A jakie są powody pańskie?
— Moje powody są następujące: żołnierze stoją załogą w miasteczkach, umieszczeni u mieszkańców, rozproszeni, oddaleni wzajemnie od siebie, bez kierunku, bez sztandaru; nie było nic łatwiejszego, jak zaskoczyć ich niespodzianie i rozbroić w pierwszej chwili.
— Słusznie, słusznie; tymczasem teraz...?
— Teraz... przed dwoma dniami wydany został rozkaz opuszczenia tych drobnych kwaterunków, zacieśnienia sieci wojskowej, która kraj pokrywa, gromadzenia się już nie kompaniami, ale batalionami, pułkami; dzisiaj będziemy już musieli stoczyć formalną bitwę, by osiągnąć wynik, jaki nam dać mogła jedna noc bezsenna.
— To jasne, jak słońce! — zawołał margrabia z zapałem — jestem poprostu w rozpaczy, że między trzydziestu sześcioma powodami, jakie przytoczyłem swoim przeciwnikom, o tej jednej nie pomyślałem! Ale, czy pan jest pewien, że taki rozkaz został istotnie wojsku wydany?
— Najzupełniej pewien — odparł Petit-Pierre, przybierając minę najskromniejszą, na jaką mógł się zdobyć.
Margrabia spojrzał w osłupieniu na swego gościa.
— To źle — rzekł — bardzo źle! A więc najlepiej będzie, jak mówisz, mój młody przyjacielu... pan pozwoli, że go tak nazwę... uzbroić się w cierpliwość i zaczekać, dopóki nowa Marya Teresa nie przybędzie zająć miejsca między swymi nowymi Węgrami i pić, w oczekiwaniu dnia tego, za zdrowie królewskiego potomka i sztandaru bez skazy. A W tym celu trzebaby, żeby te panny raczyły zająć się naszem śniadaniem, skoro Jana Oullier’a niema, skoro ktoś — dodał, rzucając
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/271
Ta strona została przepisana.