Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/274

Ta strona została przepisana.

przenoszę potrawy, posiadające sok pożywny, który należycie zasila żołądek.
— Słyszałem niejedną wielką rozprawę na ten temat między królem Ludwikiem XVIII a margrabią d Avaray.
Hrabia Bonneville trącił łokciem Petit-Pierre’a.
— Pan znał króla Ludwika XVIII i margrabiego d’Avaray‘a? — spytał stary szlachcic z niewypowiedzianem zdumieniem i, spoglądając na Petit-Pierre’a tak, jak gdyby chciał się upewnić, czy ten nie drwi z niego.
— Za młodu, nawet bardzo dobrze — odparł Petit-Pierre z prostotą.
— A może pan piastował urząd dworski? — spytał, śmiejąc się, margrabia.
— Byłem paziem — odparł Petit-Pierre.
— Ach, tak! w takim razie nic dziwnego... Do licha! ale też pan rzeczywiście dużo widział, jak na swój wiek.
— Tak — odparł Petit-Pierre z westchnieniem — nawet za dużo.
Obie młode dziewczyny rzuciły spojrzenie głębokiej sympatyi na młodzieńca.
Istotnie, na tej twarzy, która wydawała się taka młoda na pierwszy rzut oka, dostrzedz można było, po bliższem przyjrzeniu się, ślady nieszczęść, jakie na niej wyryły lata.
Margrabia kilkakrotnie usiłował podjąć nanowo rozmowę, ale Petit-Pierre, pogrążony w zadumie, powiedział widocznie wszystko, co miał do powiedzenia, i, bądź, że nie słyszał różnorodnych teoryi, wygłaszanych przez margrabiego na temat mięsa czarnego i mięsa białego, o różnicy soków, jakie zawiera zwierzyna leśna i domowa, bądź, że nie uważał za stosowne przytakiwać im