Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/305

Ta strona została przepisana.

jąc ręce, jak człowiek, któremu robią propozycyę, o jakiej nie pomyślałby nigdy.
— A to dlaczego? — spytała Marya.
— Dlatego, że ojciec pani imponuje mi niesłychanie!
— Mój ojciec? ależ to najlepszy człowiek na świecie. A nadto, czyż pan nie jest naszym przyjacielem?
— Ach! jaka pani dobra, że mnie pani tym tytułem obdarza.
Poczem, postępując krok naprzód:
— Ale, czy to tylko prawda. — spytał młody baron — żem go już zdobył?
Marya zarumieniła się z lekka.
Przed kilku dniami jeszcze nie byłaby się zawahała odpowiedzieć Michałowi, że tak bardzo był jej przyjacielem, iż mało upływało w ciągu dnia, a nawet wciągu nocy chwil, w których nie myślałaby o nim; ale przez tych kilka dni miłość szczególnie zmieniła jej uczucia i od pierwszych porywów wzbudziła w niej instynktowną wstydliwość. W miarę jak budziła się w niej kobiecość pod wpływem wrażeń, dotąd niezaznawanych, zrozumiała całą nieprzystojność obejścia, przyzwyczajeń i mowy, które były wynikiem osobliwego wychowania, jakie otrzymała; i za sprawą tej szczególnej, kobietom właściwej, intuicyi, zdała sobie dokładną sprawę z tego, jak dalece będzie musiała się hamować, jak pracować nad sobą, by zdobyć te zalety, których jej brakło, a których konieczność odczuwała pod wpływem miłości, przepełniającej jej duszę.
To też Marya, której dotychczas nie wpadło nigdy do głowy ukrywać najdrobniejszej myśli, zaczęła rozumieć, że młoda panna powinna niekiedy, jeśli nie kłamać, to przynajmniej mówić wymijająco i dlatego osłoniła banalnością odpowiedź, jaką dać pragnęła.