Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/311

Ta strona została przepisana.

— Przez litość, niech pan przestanie tak mówić... Michale, mój przyjacielu!
— Nie, nie, niech mi pani pozwoli błagać, żeby mi wolno było poświęcić się pani z, oddaniem bezwzględnem. Niestety! od chwili, w której ujrzałem tych, którzy są prawdziwymi mężczyznami, widzę, że pełne poświęcenia oddanie się biednego, słabego i nieśmiałego dzieciaka, jak ja, jest niczem prawie; a jednakże zdaje mi się, że to takie wielkie szczęście cierpieć, przelać krew, umrzeć, gdyby tego było trzeba, dla pani, że nadzieja zdobycia tego szczęścia sprawiłaby, iż znalazłbym siłę i odwagę, których mi brak.
— Dlaczego mówić o cierpieniu i o śmierci? — odparła Marya swoim słodkim głosem — czy pan mniema, że śmierć i cierpienie są niezbędne, by dowieść, że uczucie jest prawdziwe?
— Dlaczego o tem mówię, panno Maryo? dlaczego wzywam ich na pomoc? Ależ dlatego, że nie śmiem spodziewać się innego szczęścia, dlatego, że życie szczęśliwe, ciche i spokojne przy boku pani, że nazwanie pani żoną jest dla mnie marzeniem wyższem nad wszelkie nadzieje ludzkie i że nie mogę sobie wyobrazić, iżby mi dozwolone było snuć nawet takie marzenie.
— A więc pan mnie tak bardzo kocha? — spytała Marya, głosem, drżącym ze wzruszenia.
— Och! panno Maryo, po co to mówić, po co powtarzać? Czyż pani tego nie widzi własnemi oczyma i sercem własnem? Niech pani przesunie dłoń po mojem czole, potem zroszonem, a potem położy na sercu wzburzonem; niech pani spojrzy, jakie drżenie wstrząsa moją całą postacią, a potem niechaj pani jeszcze zapyta, czy panią kocham!
Gorączkowe uniesienie, które tak nagle przeobra-