i, blizka obłędu z rozpaczy, Berta ściskała siostrę w objęciach.
Biedna Marya, cała drżąca, słuchała wybuchu dzikiej niemal namiętności tej organizacyi silnej i despotycznej; każdy krzyk Berty, każde jej słowo, zdanie każde rozdzierało na strzępy urocze różowe obłoki, które przez kilka chwil widziała w swej przyszłości, a porywczy głos siostry zmiatał ich szczątki, jak huragan zmiata drobne, białe chmurki, które unoszą się w powietrzu po burzy. Za każdem słowem siostry, Marya czuła, do jakiego stopnia przywiązanie jej do Berty nakazywało spełnić ofiarę, którą niejednokrotnie już przeczuwała, nie śmiejąc myśli na niej zatrzymać.
Taki ból szarpał sercem Maryi, taka była oszołomiona ostatnimi wyrazami Berty, że z jej milczenia tylko wywnioskowała, iż powinna jej odpowiedzieć. Usiłowała zapanować nad sobą i pohamować łkanie.
— Siostro ukochana, — rzekła — mam serce rozdarte, a ból mój jest tem żywszy, że wszystko, co się zdarzyło dzisiaj wieczorem, wynika potrosze z mojej winy.
— O, nie! — zawołała Berta ze zwykłą porywczością — to ja powinnam była zatroszczyć się o to, co się z nim stało, gdy wyszłam z kaplicy. Ale nareszcie powiedz mi — ciągnęła dalej Berta z tym uporem, który charakteryzuje ludzi gwałtownie zakochanych — co on ci mówił i dlaczego klęczał przed tobą?
Marya czuła, że Berta, drżała na całem ciele, powtarzając to pytanie; sama zaś zdjęta była bolesną trwogą na myśl, co jej odpowie — zdawało jej się, że każde słowo, wyjaśniające, co zaszło, spaliłoby jej usta, wybiegając z serca.
— Moja najdroższa — odezwała się znów Berta, ze
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/316
Ta strona została przepisana.