Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/376

Ta strona została przepisana.

pione u handlarza, przedtem nosił: może książę a może trędowaty.
— Panie Courtin — przerwała Maryanna, którą ta rozmowa niecierpliwiła coraz bardziej zdaje mi się, że wasz koń wyrywa się pode drzwiami.
Courtin wytężył słuch.
— Gdybym nie słyszał — rzekł — waszego szwagra, chodzącego na strychu nad naszemi głowami, powiedziałbym, że to ten hultaj go drażni.
Wobec tego nowego dowodu niezwykłego zmysłu obserwacyjnego wójta Logerie, pobladła z kolei młoda chłopka; a bladość jej spotęgowała się jeszcze, gdy usłyszała, jak Courtin, który podszedł do okna, rzekł, jakby mówiąc do siebie:
— Ale nie, przecież ten hultaj jest tutaj! i to on łechce mego konia końcem swego bata.
Poczem, powracając do wdowy, zapytał:
— Kogóż to więc macie u siebie na strychu, kumo?
Prząśniczka chciała odpowiedzieć, że Józef miał żonę i dzieci i że strych należał do obu rodzin, ale wdowa nie pozwoliła jej nawet zacząć zdania.
— Panie Courtin — rzekła — czy te wszystkie pytania nie skończą się, co? Nienawidzę szpiegów, uprzedzam was, bez względu na to, czy są czerwoni, czy biali.
— Ależ, od kiedy to zwyczajna gawędka między przyjaciółmi jest szpiegostwem, kumo Picaut? Ojoj, staliście się bardzo podejrzliwi.
Oczy młodej chłopki błagały wdowę, żeby była rozważniejsza, ale porywcza kobieta nie mogła już powstrzymać się dłużej.
— Między przyjaciółmi, między przyjaciółmi?...