ubranie tego biednego nieboszczyka, za którego modlę się tutaj, na ziemi, i który, mam nadzieję, modli się za mnie tam, w niebie.
— Co nie przeszkodzi mi bynajmniej, skoro pani opuści mój dom, skoro spełnię wobec pani obowiązki gościnności, modlić się, żeby ci, którzy was ścigają, was schwytali.
— Dlaczego więc nie wydajecie mnie w ich ręce, skoro takie są wasze uczucia?
— Dlatego, że te uczucia są mniej potężne, niż mój szacunek dla nieszczęścia, niż moja wiara religijna dla przysięgi, niż moja cześć dla gościnności; dlatego, że przysięgłam dzisiaj, iż pani będzie ocalona; a także trochę dlatego, że mam nadzieję, iż to, co pani widziała tutaj, nie będzie nauką straconą i przejmie panią odrazą do własnych zamiarów; albowiem pani jest ludzka i dobra, wiem o tem.
— Kto zdołałby mnie zniewolić do porzucenia zamiarów, które żywię od osiemnastu miesięcy?
— To! — rzekła wdowa.
I, ruchem szybkim, gwałtownym, jak wszystko, co czyniła, zerwała prześcieradło, okrywające nieboszczyka, tak, że ukazała się twarz pokryta śmiertelną bladością i rany, siną okolone obwódką.
Młoda chłopka odwróciła się; pomimo siły charakteru, której już tyle dała dowodów, nie mogła znieść tego strasznego widoku.
— Niech pani pomyśli — odezwała się znów wdowa — że zanim to, co pani przedsięwzięła, zostanie spełnione, mnóstwo biednych ludzi, których jedyną zbrodnią jest to, że panią kochają, wielu ojców, wielu synów, wielu braci, spocznie, jak ten oto, na łożu śmier-
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/381
Ta strona została przepisana.