Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/386

Ta strona została przepisana.

— Przygotowuję pani schronienie, w którem pani nikt szukać nie będzie.
— Ale ja się nie chcę ukrywać. W tem przebraniu nie poznają mnie; chcę na nich czekać.
— A ja nie chcę, żeby pani na nich czekała — odparła wdowa Picaut, tonem takim energicznym, że nie dopuszczał oporu. — Pani słyszała, co powiedział ten człowiek: gdyby panią znaleźli u mnie, pomyślanoby, żem panią sprzedała, a mnie się nie podoba narażać na to.
— Wy, moja nieprzyjaciółka...
— Tak, wasza nieprzyjaciółka, która jednakże położyłaby się na tem łóżku, by umrzeć obok tego, co na niem już spoczywa, gdyby was widziała w ich rękach.
Na to nie było odpowiedzi.
Wdowa po Paskalu Picaut podniosła materac, na którym trup spoczywał i najpierw schowała pod nim ubranie, koszulę i obuwie, które tak podnieciły ciekawość Courtin’a; następnie, pomiędzy materacem a siennikiem wskazała miejsce młodej chłopce, która wsunęła się tam bez oporu, zachowując sobie mały otwór do oddychania. Poczem wdowa przesunęła łóżko, jak stało poprzednio.
Zaledwie zdążyła obejrzeć się dokoła po izbie, by się upewnić, że nie zapomniano niczego, co mogłoby skompromitować jej gości, gdy usłyszała szczęk broni i sylwetka oficera zarysowała się za szybamj.
— Czy to tutaj napewno? spytał oficer jednego z kolegów, idącego za nim.
— Czego chcecie? spytała wdowa, otwierając drzwi.