Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/390

Ta strona została przepisana.

Wszyscy żołnierze nadbiegli.
— Ładnie spełniliście swój obowiązek! doskonale wykonaliście moje zlecenie! — zawołał.
— Co się dzieje, kapitanie? — zapytali żołnierze.
— Dzieje się, że ci mężczyźni są tam na górze, na strychu, a wy utrzymujecie, żeście ten strych przeszukali. Nie pozostawić ani jednego źdźbła słomy na miejscu. Dalej, żywo!
Żołnierze powrócili do wdowy. Poszli prosto do zapadni i usiłowali ją otworzyć, ale tym razem oparła się: zamknięto ją od wewnątrz.
— Doskonale! teraz przynajmniej wiemy, czego się trzymać! — krzyknął oficer, stawiając nogę na pierwszy stopień drabiny. — Wyjdźcie z kryjówki — dodał, podnosząc jeszcze głos, albo pójdziemy po was sami.
Wówczas usłyszano żywą rozmowę na strychu. Widocznie oblężeni nie zgadzali się co do sposobu postępowania.
A oto co się stało w istocie.
Bonneville i jego towarzysz, zamiast się ukryć w miejscu, gdzie było siana najwięcej, a które przedewszystkiem musiało zwrócić uwagę żołnierzy, wsunęli się pod warstwę, nie mającą więcej, niż dwie stopy grubości, tuż przy zapadni. I stało się, jak przypuszczali: żołnierze przeszli niemal po ich plecach, przeszukali najwyższe stogi siana, poruszyli wiązki słomy, tam, gdzie ich było najwięcej, i, jak widzieliśmy, odeszli, nie znalazłszy tych, których szukali.
Bonneville i Wandejczyk, przyłożywszy ucho do podłogi, słyszeli w swej kryjówce wszystko, co mówiono w izbie. Gdy oficer wydał rozkaz przeszukania jego domu, Józef Picaut wpadł w wielki niepokój; przechowy-