Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/427

Ta strona została przepisana.

stymi chłopami. Otóż margrabia Souday, przybywający konno, by osobiście zasięgnąć o nich wiadomości, zdradza, jak wielką wagę przywiązuj© do ich osób, i niezwłocznie zwróci na nich uwagę naszych nieprzyjaciół.
— Panna Berta ma słuszność — odezwał się Jan — ja tam pójdę.
— I ty nie pójdziesz także; po tem wszystkiem, co zaszło nocy ostatniej, nie możesz pokazywać się tam, gdzie są żołnierze; do spełnienia misyi podobnej potrzebny nam człowiek, który nie jest niczem skompromitowany, który mógłby dotrzeć do wnętrza chaty, nie budząc żadnego podejrzenia, dowiedzieć się, co zaszło, a nawet, jeśli to możliwe, co się stanie.
— Co za nieszczęście, że to bydlę Loriot uparł się, żeby powrócić do Machecoul’u! — zawołał margrabia. A tak go prosiłem, żeby został. Miałem przeczucie tego wszystkiego, gdy chciałem włączyć go do mojej dywizyi.
— A czyż nie pozostał pan Michel? — odezwał się Jan Oullier szyderczo. — Jego to może pan margrabia posłać do domu Picaut’a, i tam i wszędzie, gdzie pan zechce. Gdyby było dziesięć tysięcy żołnierzy dokoła tego domu, jego tam wpuszczą i nikt się nie domyśli, że baron tam wchodzi, by załatwiać sprawy pana margrabiego.
— Takiego. właśnie nam trzeba — rzekła Berta, przyjmując niespodziewaną pomoc Jana Oullier’a, jakkolwiek była w niej zła wola — nieprawda, ojcze?
— Do kroćset! naturalnie! — zawołał margrabia Souday. — Pomimo pozorów nieco zniewieściałych, ten młodzieniec będzie nam stanowczo bardzo użyteczny.
Przy pierwszych wypowiedzianych słowach, Michał