Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/440

Ta strona została przepisana.

szy, który dzisiaj wieczorem uda się z Légé do Saint-Etienne lub z Saint-Etienne do Légé, przejdzie przez moje ręce! Ty zaś, Aubin’ie, pozostaniesz tutaj i, w odpowiedzi, opowiesz mu jutro, co tutaj widziałeś.
— O, nie.
— Co, nie?
— Ty tego nie zrobisz, Jakóbie.
— Owszem, do licha, zrobię.
— Jakóbie! Jakóbie! — nalegał oberżysta — zechciej zrozumieć, że będzie to ciężkie skompromitowanie naszej sprawy.
— To możliwe; ale dowiodę temu staremu włóczędze, którego nie ja mianowałem, że chcę, żebym wraz z moimi ludźmi pozostał zupełnie poza jego dywizyą i że tutaj nigdy rozkazy jego nie będą wykonane. A teraz, skoro skończyłeś z rozkazami margrabiego Souday‘a, przejdźmy do polecenia Jana Oullier‘a.
— Niech i tak będzie! Spotkałem go nieopodal mostu Serviéres; zapytał mnie, dokąd idę, a gdy mu powiedziałem, że tutaj, rzekł: „Do licha! to doskonale się składa! zapytaj-no kmotra Jakóba, czy nie zechciałby się wyprowadzić na parę dni i oddać swojej jamy komuś do rozporządzenia“.
— A! a! czy ci wymienił tego kogoś?
— Nie.
— Mniejsza o to! kimkolwiek jest, jeżeli przychodzi w imieniu Jana Oullier’a, będzie mile widziany; jestem bowiem pewien, że Jan nie poruszałby mnie z miejsca, gdyby nie było warto. Kiedy przybędzie ten, którego on chce ukryć?
— Tej nocy.
— Po czem go poznam?