Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/447

Ta strona została przepisana.

ty pobłogosławił ten medalik w mojej obecności i, wręczając mi go, powiedział, że Bóg wysłucha życzeń za pośrednictwem tego medalika złożonych, byleby były sprawiedliwe i pobożne.
Maryanna wzięła medalik, poczem rzekła:
— Dziękują. Będę tedy za pośrednictwem tego medalika błagała Boga, żeby usunął wojnę domową z naszego kraju i żeby nam zachował wielkość i wolność.
— Dobrze! — odparł Petit-Pierre — ostatnia część życzeń waszych będzie zupełnie zgodna z mojemi.
Po tych słowach, przy pomocy Michała, wsiadł na konia, którego młody baron wziął za uzdę. Poczem, rzuciwszy jeszcze ostatnie pożegnanie wdowie, obaj znikli za żywopłotem.
Petit-Pierre, z głową spuszczoną, kołysany chodem konia, jechał przez czas jakiś w milczeniu, zatopiony w głębokiej, bolesnej zadumie. Naraz podniósł głowę, wytężył słuch i rzekł do Michała:
— Jeśli się nie mylę, ktoś idzie ku nam; niech pan zobaczy.
Istotnie, rozległ się odgłos kroków męskich, jeszcze wprawdzie w pewnej odległości, ale coraz bliższych.
— Zdaje mi się, że ten człowiek jest sam — odezwał się znów Petit-Pierre.
— Tak, ale niemniej musimy się mieć na baczności — odparł baron — pozwoli pani zatem, że i ja wsiądę na konia.
— Chętnie; ale czyż pan już jest zmęczony?
— Nie, bynajmniej! tylko jestem bardzo znany w całej okolicy i, gdyby mnie spotkano obok chłopa na koniu, którego prowadzę z-a cugle, jak Arnan pro-