Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/46

Ta strona została przepisana.

nie domyśla się wcale jej istnienia. Gdy spostrzegł, źle sąsiedzi nie oddają mu już rzadkich wizyt, jakie kiedy niekiedy składali, zacierał ręce z radości, uważając, iż pozbywa się nieznośnej pańszczyzny, którą spełniał jedynie zmuszony bądź przez córki, bądź przez Jania Oullier’a.
Dochodziły go wprawdzie niekiedy echa oszczerstw, obiegających o Bercie i Maryi, ale był taki szczęśliwy, w otoczeniu swego rządcy, swoich córek i psów, że uważał, iż dawanie posłuchu tym niedorzecznym gadaninom byłoby zakłóceniem błogiego życia, jakie pędził; z całym spokojem tedy zabijał codziennie zające, uganiał się za dzikiem, gdy nadarzyła się sposobność, i grywał w wieczór w wista z biednemi, spotwarzonemi dziewczętami.
Jan Oullier nie był bynajmniej takim filozofem, jak jego pan; należy też dodać, że, ponieważ stanowisko jego imponowało znacznie mniej, przeto znacznie więcej plotek dochodziło do jego uszu.
Przywiązanie jego do młodych dziewcząt zamieniło się w fanatyzm; ich uroda, ich dobroć i tkliwość dla ojca i dla niego przepełniała jego serce dumą i radością; w przeświadczeniu, że przyczynił się do rozwoju tych dwóch prześlicznych istot, zapytywał siebie, ze zdumieniem, jak świat mógł nie padać przed niemi na kolana.
To też pierwsi ludzie, którzy odważyli się wspomnieć; mu o obiegających pogłoskach, otrzymali taką ostrą odpowiedź, że zniechęciła innych do prób podobnych; ale, prawdziwym ojcem dla Berty i Maryi będąc, Jan Oullier, chociaż mu już nic nie mówiono, wiedział dobrze, co myślano o dwóch przedmiotach jego tkliwego przywiązania.
W uśmiechu, w spojrzeniu, w odruchu odgadywał