Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/463

Ta strona została przepisana.

zwracając się do Michała, dodał: — A więc ten młody chłopiec to pański służący? Wcale ładny!
I wódz królików zaczął się przyglądać bacznie Petit-Pierre’owi, przy blasku pochodni, którą jeden z jego ludzi przesuwał przed twarzą młodzieńca.
— Powiedzcie wreszcie, czego chcecie? — spytał Michał. — Jeżeli wiam chodzi o moją sakiewkę, nie myślę jej bronić, weźcie ją; ale puśćcie nas.
— A! pfe! — odparł wódz Jakób — gdybym był szlachcicem, jak pan, panie Michel, zażądałbym satysfakcyi za taką obrazę. Co to, czy pan nas bierze za zwyczajnych bandytów? To wcale nie pochlebne, i, gdyby nie obawa, że sprawię pianu przykrość, ujawniłbym panu swój właściwy charakter; ale pan nie zajmuje się polityką... Ojciec pański wszelako, którego miałem zaszczyt znać, polityką się zajmował i nie stracił na niej majątku; wyznaję panu tedy, że mniemałem, iż znajdę w panu gorliwego sługę jego królewskiej mości Ludwika Filipa.
— I omyliłbyś się, kochany panie — wtrącił tonem lekceważącym Petit-Pierre — pan baron jest, przeciwnie, bardzo gorącym stronnikiem Henryka V.
— Doprawdy, młody przyjacielu? — zawołał wódz Jakób. — Poczerm, zwracając się do Michała, dodał: — Panie baronie, czy to, co powiedział przed chwilą pański towarzysz... nie, mylę się, pański służący, jest istotnie prawdą?
— Najistotniejszą — odparł Michał.
— Jakże mnie to cieszy! Nie posiadam się z radości! A ja myślałem, że mam do czynienia z błękitnymi! Mój Boże, jakże mi wstyd, że obszedłem się z panami w taki sposób i jakże za to przepraszam i pana ba-