Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/465

Ta strona została przepisana.

wskazując Michałowi swoich towarzyszów — otóż pragną oni gorąco oddać życie za naszego młodego króla i jego bohaterską matkę; tylko brak im wszystkiego, żeby ten cel osiągnąć: broni do walki, odzieży przyzwoitej, pieniędzy, żeby ulżyć trudom życia obozowego. Przypuszczam, że pan nie ścierpi, panie baronie, by ci wszyscy zacni słudzy, spełniając to, co pan sam uważa za obowiązek, narażali się na wszystkie choroby, katary, zapalenia płuc, jakie wynikają z przeziębienia?
— Ale skądże, u dyabła — odparł Michał — mam wziąć broń i odzież dla waszych ludzi? Czyż rozporządzam magazynami?
— O! panie baronie — rzekł Jakób — czy pan przypuszcza, że ja nie wiem z kim mam do czynienia, i że zamierzałem pana obarczyć tymi wszystkimi szczegółami? Nie; mam tu sługę znakomitego (i wskazał Aubin’a), który oszczędzi panu wszelkiego mozołu; wystarczy dać mu pieniądze, a on załatwi wszystko doskonale, oszczędzając pańską sakiewkę.
— Jeżeli tylko o to chodzi — odparł Michał, z gotowością początkującego partyzanta — jak najchętniej! Ile wam trzeba?
— Doskonale! — rzekł Jakób, niepomału tą gotowością zdziwiony. — A więc, czy pan przypuszcza, że po pięćset franków na człowieka to będzie za dużo? Pięćset franków to mniej więcej połowa ceny, jaką Filip liczy Francyi za każdego człowieka, którego mu ona dostarcza, a każdy z moich ludzi wart jest dwóch żołnierzy Filipa. Jak pan widzi, jestem rozsądny.
— Proszę mi powiedzieć w dwóch słowach, jakiej sumy pan żąda, i skończmy.
Mam czterdziestu ludzi, łącznie z nieobecnymi,