gdyby błagając o pomoc. Ale jej głos szepnął mu do ucha te straszne słowa:
— Nie kocham pana!
Zgnębiony bólem, zmieszany zdumieniem, Michał wziął machinalnie dłoń, którą mu podawał margrabia.
Tego samego dnia, w którym rozegrywały się w domu wdowy Picaut, w zamku Souday, w lesie Touvois i na folwarku Banloeuvre wypadki, opisane w ostatnich naszych rozdziałach, drzwi domu, oznaczonego n-rem 17 przy ulicy du Château w Nantes, otwierały się około godziny piątej nad wieczorem przed dwoma mężczyznami. W jednym z nich można było poznać komisarza cywilnego Paskala, z którym czytelnicy nasi zawarli już znajomość w zamku Souday i który, opuściwszy zamek, dotarł w ciągu nocy, bez przeszkód, do swojej siedziby.
Drugi, to jest ten, którym chwilowo zajmować się będziemy, był to mężczyzna lat około czterdziestu, o oku żywem, inteligentnem, głębokiem, o nosie zgarbionym, o zębach białych, o wargach pełnych, zmysłowych, właściwych ludziom, obdarzonym bujną wyobraźnią; czarny frak biały krawat, wstążeczka Legii honorowej wskazywały o ile można sądzić z pozorów, że to człowiek, należący do ciała urzędniczego. Istotnie, był to jeden z najznakomitszych adwokatów paryskich, który przybył