Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/484

Ta strona została przepisana.

— Proszę — odpowiedział głos kobiecy.
Drzwi się otworzyły, młoda dziewczyna skłoniła lekko głowę, podróżny wszedł, drzwi zamknęły się za nim.




IX.
Nieco historyi nie zawadzi.

Złymi schodami, jakby przylepionymi do muru, zaprowadzono podróżnego na pierwsze piętro; tu otwarto przed nim drzwi do dużego pokoju, gdzie na łóżku sosnowem grubej roboty ujrzał kobietę, a w tej kobiecie poznał księżnę de Berry. Uwaga pana Marka skupiła się na niej. Bielizna nędznego łoża była z bardzo cienkiego batystu, a ten zbytek jedynie przypominał stanowisko, jakie księżna zajmowała w świecie. Szal w kraty czerwone i zielone służył za kołdrę.
Marny kominek gipsowy ogrzewał pokój; całe urządzenie stanowił stół, papierami zasłany, na których leżała para pistoletów, oraz dwa krzesła; na jednem, stojącem przy stole, spoczywała ciemna peruka, na drugiem, w nogach łóżka, złożony był strój młodego wieśniaka.
Księżna z widoczną niecierpliwością oczekiwała przybycia podróżnego; ujrzawszy go bowiem, wychyliła się z łóżka i wyciągnęła do pana Marka ręce. On zaś pochwycił je, złożył na nich pełen szacunku pocałunek