Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/51

Ta strona została przepisana.

kłemi, siłami, wyciągnęły go z pomiędzy żywopłotu i posadziły na zboczu.
Nie mogąc zdać sobie sprawy z tego, że rana była w istocie bardzo lekka, i sądząc ją z pozoru, Marya pobladła i drżała na całem ciele; Berta zaś, mniej wrażliwa od siostry, nie straciła głowy ani na jedną chwilę.
— Biegnij do strumyka — rzekła do siostry — i umaczaj w nim chustkę, bo trzeba oswobodzić tego nieboraka od krwi, która gOo oślepia.
Poczem, gdy Marya wykonywała to zlecenie, Berta, zwracając się znów do młodzieńca, zapytała:
— Czy pan bardzo cierpi?
— Przepraszam panią — —odparł — ale tyle rzeczy pochłania w tej chwili moją uwagę, że nie wiem, czy to wewnątrz, czy zewnątrz głowy ból odczuwam.
Poczem, wybuchając z trudnością dotąd powstrzymywanem łkaniem, zawołał:
— To Pan Bóg mnie skarał za to, że byłem nieposłuszny mamie!
Jakkolwiek ten, który to mówił, był jeszcze bardzo młody, skoro powiedzieliśmy, że miał zaledwie lat dwadzieścia, w dziwnych słowach, jakie wypowiedział, brzmiał ton dziecinny, tak zabawnie odbijający od jego rosłej postaci, od jego stroju myśliwskiego, że, pomimo całego współczucia, młode dziewczęta nie mogły się powstrzymać od nowego wybuchu śmiechu.
Biedny chłopiec rzucił siostrom spojrzenie pełne wyrzutu i prośby, a dwie wielkie łzy lśniły się na jego powiekach. Jednocześnie zaś, ruchem niecierpliwym, zerwał chustkę w wodzie świeżej umoczoną, którą Marya przewiązała mu czoło.
— A, to co? — spytała Berta — co pan robi?
— Proszę mi dać pokój! — zawołał młodzieniec — nie