Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/510

Ta strona została przepisana.

serca. Ludzie natury nieśmiałej nietylko sami nie lubią się rumienić, ale nadto obawiają się wywołać rumieniec na twarzy innych.
Z tych refleksyi wysnuł Michał taki wniosek, że powinien opuścić Banloeuvre, chwilowo oczywiście, albowiem, skoro położenie zostanie należycie wyjaśnione, nic mu nie przeszkodzi powrócić, by zająć miejsce obok tej, którą kocha. Margrabia Souday, zezwoliwszy na jego związek z Bertą, nie może mu odmówić ręki Maryi, skoro się dowie, że to ją, nie zaś Bertę kocha protegowany Petit-Pierre’a. Nie było żadnego powodu do odmowy.
Nabrawszy otuchy po takiem rozumowaniu, Michał wyszedł na dziedziniec i zabrał się do zdejmowania drągów, zamykających bramę wjazdową. W chwili, gdy zdjął jeden i miał już zdejmować drugi, spostrzegł pod szopą, z prawej strony bramy, stóg słomy, który się poruszał, a z tej słomy wysunęła się głowa Jana Oullier’a.
— Do kroćset! — mruknął niechętnie — ranny ptaszek z pana, panie Michel!
Istotnie, w tejże chwili zegar na wieży kościelnej w poblizkiej wiosce wydzwonił drugą.
— Czy pan ma jakie polecenie do spełnienia? — pytał dalej Jan Oullier.
— Nie odparł młody baron, albowiem zdawało mu się, że oko Wandejczyka przenika do najgłębszych tajników jego duszy — nie, ale mam silny ból głowy i i chciałem spróbować, czy powietrze nocne mnie nie orzeźwi.
— Uprzedzam pana jednak, że mamy dokoła wartę,