Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/518

Ta strona została przepisana.

której widok drgnął. Ubrana, jak inne wieśniaczki w strój prosty, taka była podobna do Maryi, że młody baron nie mógł powstrzymać okrzyku zdumienia. Chciał niezwłocznie zawrócić; ale, na nieszczęście, ruch, jaki powstał w tłumie, gdy zatrzymał konia, wywołał taką burzę przekleństw i wrzasków, że Michał nie miał odwagi stawić im czoła; pozwolił tedy koniowi swemu iść naprzód, złorzecząc w duchu przeszkodom, które tamowały mu drogę; skoro tylko jednak przebył most, zeskoczył z konia i zaczął szukać wzrokiem, komu mógłby go powierzyć, sam bowiem postanowił powrócić, by się upewnić, że Wzrok go nie mylił, i dowiedzieć, po co też Marya przybyła do Nantes.
Nagle, głos nosowy, właściwy żebrakom we wszystkich krajach, poprosił go o jałmużnę. Michał odwrócił się żywo, albowiem wydało mu się, że głos ten nie jest mu nieznany. Jakoż ujrzał, opartych o ostatni słup mostu Rousseau, dwóch ludzi, o postaci takiej charakterystycznej, że nie mogli nie wyryć się w jego pamięci: byli to Aubin Krótka-Radość i Trigaud Robaczywy, którzy na razie mieli, jak się zdawało, na celu, tylko wyzyskiwanie litości przechodniów, ale, według wszelkiego prawdopodobieństwa, znaleźli się tam też w celu, nie obcym interesom politycznym, a nawet handlowym kmotra Jakóba.
Michał zbliżył się do nich żywo.
— Poznajecie mnie? — spytał.
Aubin mrugnął okiem.
— Dobry panie — rzekł — ulituj się nad biednym woźnicą, któremu koła własnego wozu odcięły nogi na stoku do kaskady Baulgé.
— Dobrze, dobrze, poczciwy nieboraku — odparł Mi-