Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/522

Ta strona została przepisana.

mogę bowiem ukryć przed panem, że uważałem sobie za obowiązek uprzedzić matkę o pańskich zamiarach i powiedziałem jej wyraźnie, że wydaje mi się, iż pan jest bardzo rozkochany w pannie Bercie de Souday i zamierza ją poślubić...
— Masz tobie, i ten także! — mruknął Michał, a głośniej dodał z widocznem zaniepokojeniem: I cóż moja matka odpowiedziała?
— A no, to, co odpowiadają wszystkie matki, gdy jest mowa o małżeństwie, którego nie chcą... Ale czy pan rozważył dobrze to, co pan zamierza uczynić?
— Czyżby pan podzielał uprzedzenia mojej matki, a może pan wie coś niemiłego o pannach de Souday?
— Bynajmniej! bynajmniej! Przeciwnie, uważam te panny, które znam od dzieciństwa, za najcnotliwsze, najgodniejsze szacunku z całej okolicy, i to, pomimo obmowy złych języków, pomimo śmiesznego przezwiska, jakie im nadano... Tylko winienem, jako notaryusz obu rodzin, upomnieć pana, żeby pan był rozważny, żeby się pan dobrze namyślił...
— Kochany panie Loriot przerwał Michał — margrabia Souday oddał mi rękę swojej córki, sprawa zatem skończona.
— O! w takim razie rzecz inna — rzekł pan Loriot. — Wobec tego mogę dać panu już tylko jedną radę: małżeństwo, zawarte wbrew woli rodziców, jest zawsze czynem doniosłości niemałej. Niech pan trwa w powziętym zamiarze, ale niech pan pojedzie do matki. Nie należy dawać jej powodu do użalania się na niewdzięczność, trzeba wpłynąć na nią, żeby się pozbyła niesłusznych uprzedzeń... Czy pan mi przyrzeknie, że pan to uczyni?