Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/524

Ta strona została przepisana.

nam ludzi, zeskakuje pan z chodnika, jak gdyby nieśli w zanadrzu dżumę. Co panu jest?
— Co mi jest? — odparł notaryusz, zniżając głos. — Wpakowali mi, wbrew mojej woli, cztery funty prochu do kieszeni! Chodzę po bruku cały drżący; na widok zapalonego cygara dostaję gorączki! A teraz do widzenia! Niech mnie pan usłucha i powróci do Logerie.
Michał, pewny, że list jego będzie doręczony do Banloeuvre, pożegnał notaryusza z zadowoleniem i wpatrzył się bacznie w dom, z którego, po kilku chwilach, wyszła młoda chłopka. Tylko — nie była sama. Towarzyszył jej młodzieniec w długiej bluzie, silący się na ruchy wieśniacze. Jakkolwiek szybko minęli Michała, nie zwracając na niego uwagi, niemniej dostrzegł, że arystokratyczna twarz tego młodzieńca stanowiła osobliwą sprzeczność z jego strojem; dostrzegł też, że Marya śmiała się i nie chciała mu oddać koszyka, który niosła na ręku, a o który on prawdopodobnie prosił, chcąc jej ulżyć ciężaru.
Hydra zazdrości wgryzła się w serce Michała i nieborak, przekonany, zwłaszcza po okrutnych słowach, jakie mu szepnęła Marya, że pod osłoną tego przebrania mogła się ukrywać równie dobrze intryga miłosna, jak intryga polityczna — oddalił się spiesznie w stronę mostu Rousseau, to jest w kierunku zupełnie przeciwnym temu, w jakim udała się Marya z towarzyszem. Tłum już się był rozproszył, Michał przeto z łatwością dotarł do krańca bulwarku, ale tu daremnie szukał wzrokiem Aubin’a, Trigaud’a i swego konia: wszyscy trzej znikli.
Michał był taki wzburzony, że nie pomyślał przez chwilę nawet szukać ich w okolicy; postanowił iść piechotą i skierował się w stronę Saint-Philbert-de-Grand-