Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/534

Ta strona została przepisana.

— Niewątpliwie! — potwierdził sierżant.
— Śpiewkę! śpiewkę! — zawołali żołnierze — na zakończenie zabawy.
— Hm! — odezwał się Krótka-Radość — umiem ja śpiewek niemało.
— A więc tem lepiej!
— Tak; ale może nie przypadną panom do smaku.
— Byleby nie kantyczki, wyklinające dyabła; każda inna nas ubawi; nie jesteśmy wybredni w Saint-Colombin.
— Im śpiewka będzie pocieszniejsza, tem będzie przecież zabawniejsza — zauważył filozoficznie jeden z żołnierzy.
— Skoro jadłem wasz chleb i piłem wasze wino, odezwał się Krótka-Radość — nie mam prawa wam odmówić; ale, powtarzam, zdaje mi się, że moje, piosenki nie przypadną wiam do smaku.
I zaczął:

Do broni hej! Na widnokręgu tam
Złowrogą wartę czy widzicie?
Zwycięski bój godami będzie wam,
Więc z pieśnią na śmierć lub na życie!
Zwycięski bój godami będzie wam!

Zbliżają się błękitne bataliony...
Wesoło, bracia! Niech podejdzie wróg!
Rozpoczniem wnet bojowy tan szalony,
Pokotem legną, tu, u naszych nóg!
My z królem, chłopcy, a zaś z nami Bóg!

Krótka-Radość skończył na tem. Po zdumieniu, jakie wywołały pierwsze jego słowa, nastąpiły okrzyki oburzenia; dziesięciu żołnierzy rzuciło się na niego, a sier-