Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/542

Ta strona została przepisana.

— A więc, w imię przysług, jakie mi wyświadczono i opłacając suto mego nieboraka Trigaud’a, powiedziano mi: „Uwolnijcie pana barona Michel’a i przyprowadźcie go do mnie“. Uwolniłem pana, panie baronie, i prowadzę pana.
— Słuchajcie — rzekł młodzieniec, który nie rozumiał nic z tego, co mu mówił oberżysta z Montaigu — tym razem macie całą moją sakiewkę, ale w zamian zaprowadźcie mnie na drogę do Logerie, gdzie chcę być jeszcze dzisiaj.
Michał mniemał, że jego dwaj wybawcy uznali, iż nagroda nie była na wysokości przysługi, jaką mu oddali.
— Panie — odpowiedział Aubin, z całą godnością, na jaką mógł się zdobyć — mój kum Trigaud nie może przyjąć od pana tej nagrody, skoro został zapłacony, żeby spełnił coś wprost przeciwnego temu, czego pan od niego żąda. Co zaś do mnie, nie wiem, czy pan mnie zna, ale w każdym razie dam się poznać. Jestem uczciwym kupcem, który, skutkiem pewnych różnic w zapatrywaniach, naraził się rządowi i został zmuszony do porzucenia swego interesu. Ale, jakkolwiek nędzna jest w tej chwili moja powierzchowność, niemniej niech pan sobie zapamięta, że ja wyświadczam przysługi ale ich nie sprzedaję.
— Ale dokądże, u dyabła, będziecie mnie prowadzili? — zapytał Michał, zdumiony taką wygórowaną drażliwością oberżysty z Montaigu.
— Niech pan zechce iść z nami, a przyrzekam, że, zanim godzina upłynie, będzie pan wiedział.
— Jesteście silniejsi, nie posiadam broni odparł młody baron — muszę zatem być posłuszny... Ale po-