Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/551

Ta strona została przepisana.

Na myśl, że on to był przyczyną tych dwóch łez, opuściła go zupełnie nieśmiałość, otworzył drzwi i rzucił się do stóp młodej dziewczyny, wołając:
— Maryo, Maryo, ja cię kocham!




XV.
W którym Marya odnosi Pyrrusowe zwycięstwo.

Jakkolwiek Marya postanowiła zapanować nad sobą całą siłą, niemniej wejście Michała było takie nagłe, w głosie jego drgało tyle szczerości, w pierwszym okrzyku tyle miłości błagalnej, że młoda dziewczyna nie mogła oprzeć się wzruszeniu; pierś jej falowała, palce drżały, a łzy, które barom widział zawieszone na rzęsach, spadały po kropli, jak perły na ręce Michała, które ściskały jej dłonie. Na szczęście, rozkochany młodzieniec był sam zanadto wzburzony, by zauważyć to wzruszenie, i Marya zdążyła się opanować, zanim się odezwała.
Odsunęła go łagodnie i powiodła wzrokiem dokoła. Spojrzenie Michała poszło śladem wzroku Maryi, poczem spoczęło ma niej zaniepokojone i pytające.
— Czem się to dzieje, że pan jest sam? — spytała gdzie Rozyna?
— A czem się to dzieje, panno Maryo — rzekł młodzieniec głosem, smutkiem wezbranym — że pani nie raduje się, jak ja, tem naszem spotkaniem?
— O, mój przyjacielu — odparła Marya, kładąc nacisk