jestem tej przyjaźni, moje serce domaga się od pani czegoś więcej.
— To, czego pan żąda ode mnie — odparła Marya z najwyższym wysiłkiem, daje panu Berta; kocha pan tak, jak pan chce być kochany, miłością, na jaką pan zasługuje — mówiła biedna dziewczyna drżącym głosem, stawiając imię siostry, jak ochronę między sobą a tym, którego kochała.
Michał potrząsnął głową i westchnął.
— Och! to nie ona, to nie ona — rzekł.
— Dlaczego — zaczęła znów żywo Marya, jak gdyby nie widziała tego giestu przeczącego, jak gdyby nie słyszała tego krzyku, idącego z serca — dlaczego było pisać do niej ten list, który doprowadziłby ją do rozpaczy, gdyby doszedł jej rąk?
— A więc to pani otrzymała ten list?
— Niestety! tak — odparła Marya — a pomimo wielkiego bólu, jaki mi sprawił, uważam ten zbieg okoliczności za wielkie szczęście!
— Czy pani przeczytała cały? — spytał Michał.
Tak — odparła młoda dziewczyna, spuszczając oczy wobec błagalnego spojrzenia, jakiem obejmował ją Michał — tak, czytałam i dlatego właśnie chciałam z panem pomówić, zanim pan zobaczy się z Bertą.
— Ale czy pani nie zrozumiała z tego listu, że, jeśli kocham Bertę, mogę mieć dla niej tylko uczucie brata?
— Nie, nie — rzekła Marya — zrozumiałam tylko, że mój los byłby straszny, gdybym miała się stać przyczyną nieszczęścia ukochanej siostry!
— A więc! zawołał Michał — czego pani żąda ode mnie?
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/553
Ta strona została przepisana.