Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/554

Ta strona została przepisana.

— Żądam — odparła Marya, składając dłonie — żeby pan poświęcił uczucie, które nie miało czasu zakorzenić się głęboko w duszy pana; żądam, żeby pan się wyrzekł upodobania, którego nic nie usprawiedliwia, żeby pan zapomniał o przywiązaniu, które będzie dla pana daremne, a byłoby fatalne dla nas wszystkich trojga...
— Maryo, żądaj mego życia: mogę się zabić, lub kazać się zabić, nic łatwiejszego, mój Boże! lale nie żądaj, bym cię przestał kochać... Cóż dam swemu biednemu sercu w miejsce miłości, jaką żywi dla pani?
— Tak jednak stać się musi, drogi panie Michale — rzekła Marya słodkim głosem — nigdy bowiem, nie, nigdy nie otrzyma pan ode mnie najlżejszej zachęty do tej miłości, o której pan mówi w liście; przysięgłam.
— Komu?
— Bogu i sobie.
— Och! — zawołał Michał, wybuchając łkaniem — a ja marzyłem, że ona mnie kocha!
Marya mniemała, że, im większe będzie uniesienie Michała, tem ona powinna okazywać więcej chłodu.
— Wszystko, co panu tu mówię — rzekła — nakazuje mi nietylko rozum, ale także szczera życzliwość, jaką mam dla pana. Przychodzę do pana tedy, jak przyjaciółka, i mówię: Zapomnij o tej, która twoją być nie może, Michale, i kochaj tę, która ciebie kocha, tę, której jesteś niejako narzeczonym.
— Przecież pani wie, że te zaręczyny były zupełną niespodzianką; przecież pani wie, że Petit-Pierre pomylił się najzupełniej co do moich uczuć. A pani znała dobrze te uczucia, wypowiedziałem je pani owej nocy, kiedy żołnierze zajęli zamek; byłem u stóp twoich, Ma-