Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/555

Ta strona została przepisana.

ryo! jak teraz; twoja głowa pochyliła się ku mnie; twoje włosy, twoje cudne włosy, twoje włosy ubóstwiane musnęły moje czoło! Źle postąpiłem, że nie powiedziałem Petit-Pierre’owi, kogo kocham. To wina mojej nieśmiałości, którą przeklinam! ale, ostatecznie, nie jest to błąd taki karygodny, żeby mnie miał rozłączyć nazawsze z kobietą, którą kocham, i przykuć do życia tej, której nie kocham!
— Ale dla mnie ten błąd jest nieodwołalny. Cokolwiek nastąpi, choćby pan nawet wyparł się przyrzeczenia, danego w pańskiem imieniu, a potwierdzonego przez pana milczeniem, powinien pan zrozumieć, że nie mogę należeć do pana, i że nigdy nie zdołam rozedrzeć serca ukochanej siostry widokiem mego szczęścia.
— Boże! Boże! jaki ja jestem nieszczęśliwy! — zawołał Michał, ukrył twarz w dłonie i zalał się łzami.
— Tak — mówiła znów Marya — pan cierpi w tej chwili, wierzę; ale trochę dobrej woli, trochę energii, odwagi, przyjacielu! Usłuchaj moich rad, a jestem pewna, że to uczucie stopniowo zgaśnie w sercu twojem. Jeśli trzeba, dla przyśpieszenia wyzdrowienia pańskiego, oddalę się.
— Co? pani się oddali! mam się rozłączyć z panią! Nie, nie, nigdy! Niech mnie pani nie opuszcza, bo, przysięgam, w dniu, w którym pani odjedzie, i ja odjadę również; gdziekolwiek pani się uda, pojadę za panią. Cóżby się ze mną stało, gdybym został pozbawiony widoku pani? Nie, nie, nie, nie oddalaj się, błagam cię, panno Maryo!
— A więc zostanę, ale po to, żeby panu dopomódz do spełnienia obowiązku, a potem, gdy pan będzie szczęśliwy, gdy pan zostanie mężem Berty...