Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/558

Ta strona została przepisana.

„Nie kocham pana“, w takim razie wszystko się skończy!
— Co pan przez to rozumie?
— Rzecz bardzo prostą. Zaklinam się na te gwiazdy, błyszczące na niebie, które widzą czystość mojej miłości dla pani, na Boga, który jest ponad temi gwiazdami i wie, że moja miłość dla ciebie jest nieśmiertelna, zaklinam się, że ani ty Maryo, ani siostra twoja nie zobaczycie mnie już nigdy.
— Co mówisz, nieszczęśliwy!
— Mówię, że wystarczy przeprawić się przez jezioro, co jest sprawą dziesięciu minut, wsiąść na konia, stojącego w łozinie i popędzić galopem do pierwszej załogi, co jest sprawą dalszych dziesięciu minut; że wystarczy powiedzieć tej załodze: „Jestem baronem Michel de la Logerie“, a za trzy dni zostanę rozstrzelany.
Z piersi Maryi wyrwał się okrzyk.
— A ja to uczynię — dodał Michał — zaklinam się na te gwiazdy, które patrzą na nas z pod stóp Pana Boga.
I młodzieniec zwrócił się do wyjścia. Marya rzuciła się ku niemu, chwyciła go wpół ramionami, ale sił jej zabrakło, osunęła się do jego kolan.
— Michale — szepnęła — jeśli mnie kochasz tak bardzo, jak mówisz, nie odrzucisz mojej prośby. W imię tej twojej miłości, ja, którą kochasz, błagam cię, nie zabijaj mojej siostry! Bóg ześle na ciebie błogosławieństwo, bo codziennie serce moje wznosić się będzie ku Niemu z prośbą o szczęście dla człowieka, który mi dopomógł uratować istotę najbardziej przeze mnie ukochaną! Michale, zapomnij o mnie, błagam cię, jak o łaskę największą, nie doprowadzaj Berty do rozpaczy!