I Berta z taką siłą odepchnęła Maryę, że biedna dziewczyna upadła na wznak na podłogę. Poczem, przeskoczywszy przez ciało siostry, rozwścieczona, jak lwica, której porwano potomstwo, Berta wypadła z pokoju i zbiegła ze schodów przez młyn na dziedziniec. Tu, ku wielkiemu swojemu zdumieniu ujrzała Michała, biedzącego na progu drzwi, obok Jana Oullier’a. Podeszła do niego.
— Czy pan jest tu już dawno? — spytała młodzieńca głosem suchym, urywanym.
Michał wykonał giest, który miał znaczyć: „Pozostawiam głos Janowi Oullier’owi.
— Już mnie więcej trzy kwadranse pan baron zaszczyca mnie rozmową — odparł ten.
Berta spojrzała badawczo na Wandejczyka.
— To dziwne! — rzekła.
— Dlaczego? — spytał Jan Oullier, patrząc z kolei badawczo w oczy Bercie.
— Bo przed chwilą — odrzekła młoda dziewczyna, zwracając się do Michała — zdawało mi się, że słyszałam pana rozmawiającego z moją siostrą w oknie i widziałam jak pan schodził z koła młyńskiego, na które pan wszedł, by się do niej dostać.
— Właśnie, pan baron zdobyłby się na taką sztukę zauważył Jan Oullier drwiąco.
— A więc któżby to mógł być? — zawołała Berta, tupiąc niecierpliwie nogą.
— Pewnie jaki pijak, włóczęga, obmyślił sobie taką rozrywkę.
— Ale mówię ci, że Marya była blada, drżąca, wzruszona.
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/578
Ta strona została przepisana.