Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/582

Ta strona została przepisana.

dowalała się słuchaniem tego sygnału w głębokiej zadumie, która tak dobrze odpowiada dzikiej fizyonomii chłopa wandejskiego.
Wszelako od godziny dziesiątej rano dosyć liczny oddział powstańców bił się z wojskiem regularnem; silnie oszańcowany w wiosce Maisdon, odparł atak na razie, ale musiał ustąpić wobec przewagi liczebnej nieprzyjaciela. Odwrót oddziału nastąpił w większym porządku, niż cofali się zazwyczaj Wandejczycy, nawet po drobnej porażce.
Tym razem bowiem nie walczyli już w imię wielkiej zasady, lecz przez proste poświęcenie. A była to garstka ludzi o sercu podniosłem, którzy, wierni przeszłości swoich ojców, honor swój, majątek, życie oddawali na usługi starego hasła: Szlachectwo obowiązuje.
Dlatego to odwrót odbył się w takim porządku. Ci, którzy się cofali, nie byli to już prości, niewyćwiczeni chłopi, lecz panowie, a każdy bił się nietylko pełen poświęcenia, ale i pełen dumy, w małej części dla siebie, w znacznej zaś dla innych.
Zaatakowani ponownie w Château-Thébaud przez świeży oddział wojska, wysłany w pogoni za nimi przez generała Dermoncourt’a, biali utracili kilku ludzi w przejściu przez rzekę Maine; ale, przedostawszy się na brzeg przeciwny, lewy, zdołali połączyć się z Nantejczykami, którzy, pełni zapału, wyruszyli z młynu Jacquet’a, a do których przyłączyły się dwie dywizye: z Légé i margrabiego Souday’a. Wraz z tymi zasiłkami, kolumna obejmowała około ośmiuset ludzi, których wodzem naczelnym był Gaspard.