Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/585

Ta strona została przepisana.

paczy, przebywał w młynie Jacquet’a przy ognisku młynarza, zamiast w Chêne, w ogniu błękitnych.
Gdy pierwsze odgłosy wałki dobiegły do młyna, Petit-Pierre próbował nakłonić margrabiego, by mu pozwolił podążyć do Wandejczyków; ale stary szlachcic był niewzruszony: prośby, przyczenia, groźby rozbiły się o jego wierność w spełnieniu otrzymanego rozkazu. Petit-Pierre jednakże zauważył gniewne rozdrażnienie margrabiego, którego stary szlachcic nie usiłował wcale ukrywać. Zatrzymując się tedy przed dozorcą swoim w chwili, gdy ten poruszył s,ię niecierpliwie:
— Zdaje się, panie margrabio — rzekł — że nie bawi się pian nadmiernie w mojem towarzystwie? uważam, że pan wcale nie jest zachwycony stanowiskiem honorowem, jakie panu powierzono.
— Przeciwnie — odparł margrabia — przyjąłem je z najgłębszą wdzięcznością; ale...
— A! jest ale, widzi pan! — rzekł Petit-Pierre, który miał cel w takiem naleganiu. — I jakiż powód tego ale?
— Żałuję, że, okazując się godnym zaufania, jakiem mnie obdarzyli koledzy, nie mogę jednocześnie przelewać krwi mojej, jak oni w tej chwili.
— Tembardziej zauważył Petit-Pierre, wzdychając głęboko — że nie wątpię, iż nasi przyjaciele pożałują tego; doświadczenie i odwaga pana byłyby im z pewnością wielką pomocą.
— Jestem pewien — odparł margrabia z dumą — że pożałują, i to gorzko.
— Niechybnie; ale czy pozwolisz mi, kochany margrabio, mówić szczerze?