Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/595

Ta strona została przepisana.

i zauważyły stosy kamieni, złożonych przez mularzy, a potrzebnych do budowy.
— Niech pani stanie we framudze drzwi — rzekł do Berty, skoro tylko, dzięki Trigaud’owi, znalazł się znów przy niej — może zdołam zwrócić pani przysługę, jaką mi pani przed chwilą oddała. A ty, Trigaud, pozwól czerwonym spodniom podejść jak najbliżej.
Pomimo małej inteligencyi, Trigaud zrozumiał, czego towarzysz spodziewał się po nim; albowiem wybuchnął śmiechem, grzmiącym, jak dźwięk trąby, jakkolwiek taki objaw wesołości nie licował bynajmniej z położeniem.
Żołnierze, widząc, że trzej Wandejczycy są rozbrojeni, i chcąc za wszelką cenę schwytać znów amazonkę, którą w dalszym ciągu uważali za księżnę Berry, zbliżali się, wołając, żeby się poddali.
Ale, w chwili, gdy błękitni wchodzili pod rusztowanie, Trigaud, który umieścił Aubin’a obok Berty, rzucił się ku palowi, podtrzymującemu budowlę, pochwycił go oburącz, wstrząsnął nim i wyrwał z ziemi.
W tejże chwili belki osunęły się, a kamienie, na nich ułożone, spadły, jak grad, na żebraka, zabijając dziesięciu żołnierzy dokoła niego.
Jednocześnie Nantejczycy, pod wodzą Gaspard’a i margrabiego Souday’a, z rozpaczliwym wysiłkiem, tnąc szablą, kłując bagnetem, strzelając oko w oko, odparli błękitnych, którzy ruszyli do odwrotu, zdążając do szeregów, stojących w polu, gdzie ich przewaga liczebna i wyższość ich uzbrojenia musiała przywrócić im zwycięstwo.