Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/613

Ta strona została przepisana.

dobna, a miałam nadzieję, że dni Cherbourg’a już nie powrócą.
— Teraz trzeba, żebyśmy pomyśleli o bezpiecznem schronieniu dla księżnej pani.
— O! nie troszczcie się o mnie — odparł Petit-Pierre żałuję tylko, że ani jedna kula do mnie się nie zabłąkała. Moja śmierć nie przyniosłaby wam zwycięstwa, wiem o tem dobrze; ale walka byłaby przynajmniej pełna chwały; tymczasem dzisiaj cóż nam pozostaje?
— Czekać na lepsze dni... Księżna pani dowiodła Francuzom, że bije w niej dzielne serce, a odwaga to główna cnota, jakiej wymagają od swoich królów; zapamiętają to, niech księżna pani będzie spokojna.\
— Dałby Bóg! — odparł Petit-Pierre, wstając, i opierając się na ramieniu Gasparda, który zeszedł ze wzgórza i podążył ku równinie.
Żołnierze, przeciwnie, nie znając okolicy, zmuszeni byli maszerować drogami utartemi. Gaspard zaś skierował nieliczny orszak przez pola, gdzie nie groziło niebezpieczeństwo służby wywiadowczej; ale, dzięki Jakóbowi, który znał różne boczne ścieżki, Petit-Pierre z garstką swoich najwierniejszych dotarł do młyna Jacquet’a, nie spotkawszy ani jednej kokardy trójkolorowej.
Po drodze Berta zbliżyła się db ojca i spytała go, czy podczas bitwy nie spostrzegł gdzie Michała; ale stary szlachcic, którego wynik powstania z takim mozołem doprowadzonego do skutku, a tak szybko stłumionego, wprawił w złość niemałą, odpowiedział ostro, że od dwóch dni nikt nie wiedział, co się stało z młodym baronem; że bardzo prawdopodobnie ogarnął go strach i wyrzekł się sławy, jaką miał zdobyć, oraz związku, który tą sławą miał okupić.