Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/614

Ta strona została przepisana.

Ta, odpowiedź przeraziła Bertę. Niemniej nie wierzyła ani chwili przypuszczeniom margrabiego. Serce jego wszakże drżało na tę jedną, myśl, która wydawała jej się prawdopodobną: że Michał został zabity, albo przynajmniej ciężko zraniony. Postanowiła tedy zasięgnąć wiadomości, gdzie się tylko dało; pytała kolejno wszystkich Wandejczyków. Nikt z nich nie widział Michała a niektórzy, pod wpływem nienawiści do ojca, wyrażali się o synu niemniej niepochlebnie, jak margrabia Souday.
Berta szalała z rozpaczy; tylko dowód dotykalny, nieodwołalny mógłby ją zniewolić do przyznania, że ten, którego wybrała, jest jej niegodny; pomimo, że wszystkie pozory były przeciw Michałowi, uważała padające nań oskarżenia za oszczerstwa. Przed chwilą jeszcze serce jej pękało z bólu, traciła przytomność, na myśl, że Michał poległ może w walce; a teraz ta śmierć, pełna chwały, stała się jej pociechą, całą jej nadzieją. Postanowiła powrócić do Chêne i szukać na polu bitwy zwłok ukochanego, jak Edyta szukała zwłok Harolda, a potem, oczyściwszy jego pamięć z ohydnych podejrzeń ojca, pomścić śmierć Michała na jego zabójcach.
Rozmyślała tedy nad znalezieniem wymówki, która pozwoliłaby jej powrócić do Chêne, gdy spostrzegła Aubin’a Krótka-Radość i Trigaud‘a, stanowiących straż tylną. Odetchnęła, pewna, że od nich otrzyma jakie wiadomości.
— Nie moglibyście, moi zacni przyjaciele, powiedzieć mi, co się stało z panem de la Logerie?
— Owszem, owszem — odparł Aubin. — Opuścił dywizyę w wigilię bitwy pod Maisdon.