— Czy żołnierze wracają? — spytał Krótka-Radość.
— To nie to — odparł Trigaud.
I, odczepiając Aubin’a, przymocowanego, jak zawsze, do jego ramion, Trigaud rzucił się na płask na ziemię i przyłożył ucho do ziemi.
— Czy słyszysz co nadzwyczajnego? — spytał Aubin.
— Tak — odparł Trigaud i dał znak Aubin’owi i Bercie, żeby słuchali, jak on. Krótka-Radość położył się i przytknął ucho do ziemi, Berta poszła za jego przykładem; ale, zaledwie upłynęła minuta, młoda dziewczyna zerwała się, wołając:
— Żyją! żyją, Boże miłosierny, dzięki Ci, dzięki!
— Nie łudźmy się zawcześnie nadzieją — upomniał Aubin. — Istotnie słyszę jakiś głuchy odgłos, idący widocznie z pod gruzów; ale było ich ośmiu: kto nas upewni, że są tam ci dwaj właśnie, których my szukamy?
— Kto nas upewni, Aubinie? Moje przeczucia, które mnie zniewoliły przybyć tutaj! To nasi, mówię wam! to oni, którzy szukali schronienia i znaleźli je w jakiejś piwnicy, a którzy teraz są tam uwięzieni.
— To możliwe — szepnął Krótka-Radość.
— To pewne! — zawołała Berta — ale, jak im dopomódz? jak dostać się do miejsca, w którem się znajdują?
— Jeśli są w podziemiu, to podziemie musi mieć wyjście; jeśli są w piwnicy, ta piwnica musi mieć okienko; chodzi o to, by je znaleźć, a jeśli nie znajdziemy ani wyjścia, ani okienka, w takim razie będziemy kopali ziemię dopóty, dopóki nie dostaniemy się do nich.
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/624
Ta strona została przepisana.