échał chwieje się na nogach. — O Machecoul’u niema co marzyć nawet, bo niepodobna, żeby nasz raniony przebył osiem mil pieszo. Skręćmy tedy na prawo, dotrzyjmy do równiny BouaimW i ukryjmy się między skałami. Żeby zatrzeć ślady i iść prędzej, wezmę pana Michel’a na ramiona. Idźmy gęsiego; panna Berta za mną, a stopa Trigaud’a zniweczy odciski naszych stóp.
Równina Bouaimé, ku której Jan Oullier skierował się w ucieczce wraz z towarzyszami, położona jest w odległości jakiej mili od miasteczka Saint-Hilaire; chcąc do niej dotrzeć, trzeba przejść przez rzekę Maine. Równina to bardzo rozległa, ciągnie się na północ do Rémouille i Montbert i zasiana jest licznemi skałami granitowemi. Dolmeny i menhiry wznosiły śród kęp paproci, krzaków janowca i ostrokrzewu swe brunatne szczyty, mchem uwieńczone.
Ku jednemu z największych głazów poprowadzi Jan Oullier swoją małą karawanę; głaz ten był płaski i spoczywał na czterech olbrzymich blokach granitowych. Dziesięć do dwunastu osób mogłoby swobodnie wypocząć pod jego cieniem. Zaledwie Jan Oullier postawił na ziemi Michała, młodzieniec zachwiał się tak silnie, że, gdyby Berta go nie podtrzymała, byłby upadł na wznak. Spiesznie zerwała pęki mchu i paproci, ułożyła z nich pod dolmenem posłanie i Michał, pomimo całej grozy sytuacyi, niebawem zasnął głęboko.
Trigaud sprawował straż na dolmenie; dzika postać na dzikim cokole przypominała sylwetą swoją olbrzymów, którzy dwa tysiące lat wcześniej wznieśli ten ołtarz. Krótka-Radość spoczywał obok Michała, nad którym Berta, mimo wyczerpania, spowodowanego zarówno
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/629
Ta strona została przepisana.