Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/64

Ta strona została skorygowana.

Sposób grubiański, w jaki ojciec Courtin wyrażał się, mówiąc o młodych dziewczętach, zmieszał nieśmiałego młodzieńca do tego stopnia, że, nie wiedząc dlaczego, odpowiedział kłamstwem.
— Nie — rzekł — nie spotkałem ich.
Ton odpowiedzi pana Michel’a wzbudził w Courtin’ie nieufność.
— Tem gorzej dla pana — rzekł — są to bowiem dwie ładne dziewczyny; przyjemność popatrzeć.
Poczem, spoglądając na pana Michel’a ze swem zwykłem mruganiem, dodał:
— Mówią, że bardzo lubią się śmiać; ale takie powinny być wesołe i uprzejme, nieprawda, panie Michel?
Nie zdając sobie sprawy z istotnej przyczyny tego wrażenia, młodzieniec uczuł, że serce ściska mu się coraz bardziej wobec ubliżającej pobłażliwości, z jaką ordynarny chłop odzywał się o dwóch ślicznych amazonkach, które on pożegnał, przejęty podziwem i wdzięcznością.
Zły humor odbił się na jego twarzy.
Courtin już nie wątpił, że pan Michel spotkał wilczyce, jak je nazywał, a fakt, że wyparł się tego spotkania, sprawił, iż chłop wysnuł, co do jego skutków, wnioski bardzo dalekie od rzeczywistości.
Nie ulega wątpliwości, że margrabia Souday był przed kilku godzinami w okolicach Logerie; według wszelkiego prawdopodobieństwa pan Michel spostrzegł Maryę i Bertę, które, gdy chodziło o polowanie, rzadko opuszczały ojca; może nawet młodzieniec nietylko je widział; może z niemi rozmawiał; a, dzięki opinii, jaką siostry miały w całej miejscowości, rozmowa z pannami de Souday mogła być tylko początkiem intrygi miłosnej.
Takie wnioski snując, Courtin, który był człowiekiem