Ale w chwili, gdy skręcał za obelisk kamienny, kula padła na jedno ramię krzyża, a odbijając się, ugodziła Aubin’a w policzek, co nie przeszkodziło kalece strzałem odpowiedzieć. Na nieszczęście wszakże krew, płynąca z rany Aubin’a, spadła na ręce Trigaud‘a, on zaś, na widok tej krwi, ryknął z wściekłości i rzucił się na żołnierzy, jak dzik na myśliwych. W tejże chwili żołnierze otoczyli Aubin’a i Trigaud’a, dziesięć szabel podniosło się nad ich głowami, dziesięć luf pistoletowych skierowało się ku ich piersi, a żandarm wyciągnął rękę, by pochwycić Aubin’a.
Ale maczuga Trigaud’a opadła, a spotkawszy po drodze nogę żandarma, zdruzgotała ją. Żandarm wydał straszny okrzyk i spadł z konia, który uciekł. W tej samej chwili padło jednocześnie dziesięć strzałów. Trigaud’owi kula utkwiła w piersi, lewa ręka Aubin‘a wisiała bezwładnie, strzaskana w dwóch miejscach. Żebrak nieczuły na ból, wywijał młynka maczugą, która strzaskała jedne szable, a odtrąciła inne.
— Do krzyża! do krzyża! — krzyknął Krótka-Radość. — Tam dobrze będzie umrzeć.
— Tak — odparł głucho Trigaud, a słysząc, że przyjaciel jego mówi o śmierci, konwulsyjnym ruchem opuścił maczugę na głowę strzelca, który padł trupem.
Poczem, wykonywając otrzymany rozkaz, zaczął iść tyłem do krzyża, by własnem ciałem osłonić, o ile możności, towarzysza,
— Do kroćset! — zawołał brygadyer — za dużo czasu, ludzi i prochu tracimy na tych dwóch żebraków!
I, ściągając cugle, dał ostrogę koniowi, który rzucił się na Wandejczyków. Łeb konia uderzył Trigaud’a
Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/641
Ta strona została przepisana.