Strona:PL Dumas - Wilczyce T1-4.djvu/649

Ta strona została przepisana.

na stawie Fréneuse; dzisiaj rano słyszeliśmy strzelaninę na równinie; nie ruszyliśmy się, jak Jan Oullier nam zalecił, ale czekaliśmy daremnie! Jan nie żyje, albo został zaaresztowany, bo nie należy on do tych, którzy opuszczają swoich przyjaciół.
Gdyby było widno, Courtin zdołałby z trudnością ukryć radość, jaka odmalowała się na jego twarzy, na tę wieść, która uwalniała go od największego niepokoju.
— Widząc, że Jan Oullier nie wraca — mówiła dalej Berta — przepłynęłam przez staw po pomoc: nie spotkałam jednak nikogo; wróciłam tedy, wzięłam Michała na ramiona i przeprawiłam się z nim na brzeg. Myślałam, że zdołam zanieść go do najbliższego domu, ale siły mnie zawiodły; musiałam złożyć go w zaroślach i pobiegłam sama szukać ratunku. A teraz, prędzej, prędzej... Od dwudziestu czterech godzin nie mieliśmy nic w ustach, Michał jest ranny i zemdlał z wyczerpania.
— Jezus Marya! — zawołał Courtin, tonem takim zrozpaczonym, że wzruszył Bertę. — Spieszmy zatem.
Pewność, że stan Michała nie pozwoli mu żądać na razie żadnych wyjaśnień, dodała otuchy wójtowi z Logerie. Nie wątpił, że, pozbywszy się nazawsze ana Olier’a, zdoła się wytłómaczyć przed swoim młodym panem i uzyska jego przebaczenie.
Niebawem przybyli na miejsce, gdzie Berta pozostawiła Michała. Młodzieniec siedział plecami oparty o kamień, głowa opadła mu na piersi, nie zemdlał właściwie, ale znajdował się w tym stanie zupełnej prostracyi, ktora dopuszcza do zmysłów tylko mętne zrozumienie tego, co się dzieje dokoła; nie zwracał najmniejsze] uwagi Courtin’a, a gdy ten, przy pomocy Berty, wsadził