go na konia, młody baron uścisnął rękę wójta tak samo, jak uścisnął dłoń Berty, nie wiedząc, co robi. Courtin stanął z jednej strony konia, a młoda dziewczyna z drugiej i, podtrzymując Michała, który bez tej pomocy byłby spadł na lewo albo na prawo, ruszyli w drogę.
Gdy stanęli w Logerie, Courtin obudził służącą, na którą — zapewniał — można było liczyć, jak na każdą służącą w Bocage; wyjął z łóżka swego jedyny materac, jaki był w domu, i umieścił młodzieńca na pawlaczu nad swoim pokojem, a uczynił to z taką troskliwością, z takimi okrzykami współczucia, że Berta nie mogła wątpić o jego przywiązaniu do Michała. Gdy rana tego ostatniego została opatrzona, gdy spoczął w łóżku zaimprowizowanem na prędce i pokrzepił siły kieliszkiem wina, gdy Berta posiliła się również skromnymi zapasami spiżarni wójta, młoda dziewczyna udała się do izby służącej, by nieco wypocząć.
Courtin pozostał sam; zatarł ręce z radości; wieczór był stanowczo pomyślny. Nie wtargnął wprawdzie do obozu nieprzyjacielskiego, ale stało się lepiej — miał obóz nieprzyjacielski we własnym domu, co niechybnie doprowadzi go do poznania tajemnic szuanów a zwłaszcza tych tajemnic, które dotyczą Petit-Pierre’a. Powtórzył sobie w myśli polecenia, jakie mu dał nieznajomy w Aigrefeuille: najważniejsze nakazywało mu zawiadomić go bezpośrednio, gdyby odnalazł schronienie bohaterki Wandei. Courtin zaś nie wątpił, że przez Michała i Bertę dowie się, gdzie się ukrywa księżna Berry, a wtedy urzeczywistnią się jego najgorętsze marzenia — będzie bogaty.